Uwaga! Jeśli marzysz o nadciśnieniu, żylakach, depresji, chorobie wieńcowej, przedwczesnym zgonie – nie czytaj tego tekstu!
Ważne przed wakacjami
Słyszeliście o hipokinezji? Mało prawdopodobne. Dużo mniej niż to, że jesteście w niej mistrzami. A przecież to jedna z tych biegłości, których warto się pozbyć! Dlaczego? Żeby żyć dłużej – nawet o 10 lat, żeby być szczęśliwszym.
Hipokinezja to bezczynność ruchowa, poważny problem współczesnej medycyny. Rozwój techniki spowodował, że prawie cały czas siedzimy lub leżymy, niemal każdą większą odległość pokonujemy wygodnym pojazdem i prawie nie podejmujemy większych wysiłków. Nasz organizm dziękuje nam za to w specyficzny sposób: im mniej obciążony, tym bardziej jest niedołężny.
Wie o tym doskonale Iwona Samborska, fizjoterapeutka, prelegentka ostatniego przed wakacjami spotkania Klubu Zdrowia w Skoczowie prowadzonego przez lokalną filię Chrześcijańskiej Służby Charytatywnej (ChSCh). 20 czerwca z zaangażowaniem popartym żelazną argumentacją namawiała do zmiany złych nawyków, ponieważ co dzień styka się w pracy ze skutkami hipokinezji. A sprawa jest bardzo poważna. Według Światowej Organizacji Zdrowia to negatywne zjawisko, nasilające się od drugiej połowy XX wieku, jest obecnie (bezpośrednio i pośrednio) główną przyczyną zgonów, zwłaszcza w krajach rozwiniętych.
Hipokinezji sprzyjają długie podróże samolotami, autokarami, wykonywanie pracy związanej z wielogodzinnym przebywaniem w pozycji stojącej lub siedzącej, a także nawyki związane ze spędzaniem czasu wolnego: telewizja i komputer. Australijscy naukowcy opublikowali badania, z których wynika, że siedzenie przed telewizorem ponad 4 godziny dziennie zwiększa ryzyko chorób układu krążenia nawet do 80 proc!
Lista chorób i dolegliwości biorących początek w braku ruchu jest ogromna. Rejestr korzyści aktywnego życia – jeszcze większy. Dlaczego więc problem narasta? Przyczyny najczęściej tkwią w nas samych. W naszych umysłach. „Nie mam czasu”, „Jestem zbyt zmęczona”, „Pograłbym w piłkę, ale nie mam siły”, „Rower? To takie męczące” – to nasze częste wymówki, byle tylko uniknąć ruchu.
A rzecz nie w forsownych treningach. Wstępne wskazówki brzmiały bardzo zachęcająco.
„Zaczyna się od wprowadzenia stopniowych zmian. Nie należy porywać się >>z motyką na słońce<< i zaczynać od zbyt intensywnych ćwiczeń, zwłaszcza, jeśli do tej pory ulubioną formą aktywności było siedzenie na kanapie z pilotem od telewizora w ręku” – przestrzegała pani Iwona. „Na początek w zupełności wystarczą spacery. Ruch jest wprost zbawienny dla serca, płuc i skóry każdego człowieka. Aktywność fizyczna z powodzeniem może sprawić, że pewne dolegliwości cofną się, a jeszcze inne nigdy nie powstaną.
Potem stopniowo nowe wyzwania. Wchodzenie po schodach, podbiegnięcie do przystanku i marsz zamiast normalnego spacerowego kroku. Naprawdę! To wystarcza, by skutecznie poprawić kondycję. Nawet zwykłe czynności – odkurzanie, zmywanie czy sprzątanie w szafkach także można zaprzęgnąć w służbę poprawy formy. A kiedy organizm trochę się przyzwyczai – sam „poprosi” o więcej. Stanie się tak dlatego, że ruch nie tylko poprawia zdrowie i zwiększa odporność na infekcje, ale także pobudza wydzielanie endorfiny w mózgu, która zapewnia odprężenie i uczucie zadowolenia. I odwrotnie.
– W czasie ćwiczeń zawsze powinien nam towarzyszyć uśmiech. Zadowolenie z wykonywania ćwiczeń zwiększa ilość mitochondriów w komórkach – Iwona Samborska zdradza sposób na większą skuteczność. – Salomon powiedział, że wesołe serce jest najlepszym lekarstwem, a prof. James Mc Connel mówił, że kto ma często uśmiech na twarzy, ma silniejszy układ odpornościowy, zdrowsze serce, lepsze krążenie i gładszą skórę.
Wakacje przed nami. Idealny czas, by dać sobie szansę na lepsze życie. Więc: do spaceru gotowi… Start!
Czytaj o pomocy zdrowotnej ChSCh.
Złóż dar na działalność dobroczynną.
Serwis Informacyjny ChSCh